Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 23 sierpnia 2012

ZWIERZĘTA W NASZYM DOMU

W każdym domu żyją jakieś zwierzęta, czy to te chciane jak piesek, kotek itp. lub niechciane jak myszy, muchy, karaluchy itp. Oprócz tych normalnych, pospolitych żyjątek można spotkać czasem jakieś niezwykłe istoty.
Kiedyś w moim rodzinnym domu na naszym podwórku na lipie zamieszkała rodzina sówek - mama plus troje młodych. Często obserwowaliśmy je gdy wieczorem wychodziły i robiły swoje tańce na dachu altanki. Były to naprawdę pocieszne ptaszki i człowiek zżył się z nimi , więc kiedy w końcu wyniosły się zapanowała pewnego rodzaju pustka i tęsknota za nimi.
Ostatnio wracając ze spaceru z psem do swojego mieszkania tuż przy wejściu do klatki schodowej na ścianie natknąłem się na czarne stworzenie wiszące na ścianie. Z początku myślałem, ze to jakiś wielki owad lecz po bliskim przyjrzeniu się odkryłem małego nietoperza. Pobiegłem szybko po aparat by uwiecznić to rzadko już spotykane zwierzątko. Sławnego krwiopijce i postrach długowłosych dziewczynek ;)








 Ostatnio zadomowił się też u nas na balkonie pająk nazwany przez moją żonkę "Edkiem". Stworzenia te najczęściej budzą w nas odrazę chociaż ten naprawdę jest ładny i sympatyczny. Przemieszcza się po naszym balkonie ze swoją pajęczyną w poszukiwaniu zdobyczy raczej z nikłym skutkiem bo wiatr jest zbyt silny aby cokolwiek wpadło do jego pajęczej pułapki nie rozrywając jej. Więc bidulek nasz pewnie głoduje.






PS. 
Nawiązując do starszego posta znowu ostatnio była inwazja kosmitów - oto dowody ;)
Mam nadzieję, że amerykańscy bohaterowie nas obronią jak zawsze :)







czwartek, 16 sierpnia 2012

BUSZUJĄCY W OGŁOSZENIACH - CZYLI SZUKAJĄC PRACĘ cz. 2

Ostatnio zdarzyło mi się wysłać swoje CV do Leroy Merlin na stanowisko kierownika logistyki. Zgodnie z ogłoszeniem spełniałem 100% wymogów, czyli byłem takim kandydatem, do którego powinni zadzwonić i umówić się przynajmniej na rozmowę kwalifikacyjną.
Otóż po pewnym czasie od powiadomienia@leroymerlin.talentfinder.pl dostałem mail poniższej treści:

"Szanowna Pani,

Dziękujemy za przesłanie aplikacji.

Z wielką uwagą rozważyliśmy Pani kandydaturę, doceniając wiedzę, dotychczasowe doświadczenia i chęć podjęcia pracy w Leroy Merlin Polska.

Jednakże mając na uwadze specyfikę naszej firmy i charakter potencjalnej ścieżki rozwoju nie zdecydowaliśmy się na zaproponowanie Pani współpracy.

Dziękujemy za Pani zainteresowanie pracą w Leroy Merlin i życzymy sukcesów w poszukiwaniu miejsca do realizacji własnych zainteresowań i ambicji zawodowych.

Z poważaniem,

Zespół Rekrutacyjny
Leroy Merlin"

Byłem zszokowanym myślałem, po pierwsze, że to pomyłka bo ostatnio płci nie zmieniałem a po drugie byłem murowanym kandydatem na pierwsze spotkanie. Nie zwlekając postanowiłem odpisać na powyższy adres z zapytaniem czy to jakaś pomyła - ogólnie, o co chodzi? Otrzymałem otóż taka odpowiedź:

"Witam,

Dziękuję za maila- pismo było skierowane do Pana ale system błędnie wygererował formę grzecznościową za co najmocniej Pana przeprasza.

Podziękowanie dotyczyło stanowiska Kierownik Logistyki"

Wyszło na to, że to nie ludzie czytają CV, ale maszyny przejęły władze - wizja jak z Terminatora. Chyba, że to Pani obsługująca owy program źle zaznaczyła i wpisała coś tam nie patrząc do tego programu. Bo po 'polskiemu" najlepiej jest robić coś byle jak, robić krótkoterminowe oszczędności. Taką mamy sytuację na naszych drogach, które są robione tanio, ale byle jak - w ciągu roku to wygląda dobrze w 10-leciu już nie tak kolorowo. Tak samo jest z pracownikami wola zatrudnić kogoś, kto ma dwie lewe ręce, ale za to żąda 500zł mniej miesięcznie niż kogoś droższego. Bo my umiemy patrzeć tylko w niedaleka przyszłość maksymalnie koniec miesiąca a co dalej to wielka niewiadoma. Charakteryzują nas dwa przysłowia/powiedzonka "Polak mądry po szkodzie" i "szlachta na koń wsiędzie i jakoś to będzie".

wtorek, 14 sierpnia 2012

JAZDA POLSKA


Jeżdżąc po naszych kochanych polskich drogach często spotyka się nie-dzielnych kierowców jak to kiedyś jakieś przedszkolne dziecko rozszyfrowało tę nazwę. Mamy różne typy owych osobników: jeżdżący w nakryciach głowy, jadący na Jasia Fasole - czyli połykają kierownice pochyleni nad nią maksymalnie do przodu, i typowo polska "baba", która jadąc szuka czegoś w torebce, lusterko używa to przeglądania się itp.

Podczas moich doświadczeń jako kierowca miałem kilka bliskich rożnego stopnia spotkań z powyższymi elementami. Na szczęście zawsze udawało się wyjść z tego bezpiecznie, czasem było zabawnie, czasem leciały łacińskie słowa k..... i ch....; po prostu bywało różnie. Chciałbym przytoczyć kilka standardowych przykładów opartych na faktach, dla wyolbrzymienia powiem, że faktach autentycznych :)

Pierwszy częsty przypadek skrzyżowanie ze światłami. W tym przypadku mamy światła dla jadących prosto i w lewo. Kilka lat temu przed Bydgoszczą stałem na takich światłach jadąc prosto. Paliły się czerwone zarówno dla kierunku na wprost jak i w lewo. W pewnym momencie zapaliło się zielone dla jadących lewo lecz my nadal mieliśmy czerwone. pewien Kierowca płci męskiej stojący jako pierwszy na pasie na wprost nie był wybredny i mu wystarczyło te światło żeby sobie pojechać prosto.
Kilka dni temu miał miejsce podobny przypadek, tym razem z młodą kobietą która wjeżdżała na identyczne skrzyżowanie jadąc prosto. Z daleka było widać że czerwone pali się dla jadących w lewo a dla nas jadących na wprost była typowa polska zieleń. Jednak Pani zatrzymała się na skrzyżowaniu i wpatrywała się w te światła. I wtedy użyłem swojego klaksonu i podpowiedziałem, że "bardziej zielone nie będzie".
Często też jest tak że światła są nieczynne bo jest święto albo późna pora i tylko pulsują na pomarańczowo i wtedy zaczynają się komplikacje. I taka Pani stoi i patrzy się na nie, jest sama w samochodzie, więc nie ma kogo się zapytać. Patrząc na nią myślę, że zaraz weźmie telefon i stojąc na skrzyżowaniu zacznie dzwonić do męża pytając "Zbyszek o co chodzi z tymi światłami" Po prosty zagubiła się w mieście po raz kolejny...

Kolejny przypadek jazda na dwupasmówce. W moim aktualnym miejscu zamieszkania zielonej Górze jest ich sporo, maja z reguły ułatwiać poruszanie się. Problem zaczyna się z reguły wtedy gdy dojeżdżamy do ronda. Otóż prawy pas liczy sobie 5-6 razy więcej samochodów niż lewy i wcale wszyscy oni nie zjeżdżają pierwszym zjazdem, ba nawet drugim. Problem tkwi w tym jak już będą na wewnętrznym pasie rondo jak z niego zjechać. To, ze ktoś wybudował nam udogodnienia nie znaczy, ze są nam pomocne bo najpierw trzeba nas nauczyć z nich korzystać. Zapewne podobne rozterki przeżywali pierwsi ludzie którym oprócz wychodka za domem wybudowano toaletę w domu. Pewnie też łazili na zewnątrz a tam sporadycznie jak jakiś "światowy" gość się pojawił to korzystał z tego przybytku bez korków i kolejek.
 Na szczęście na dwupasmówkach coraz rzadziej mamy typy, które pomimo wolnego prawego passa wleką się lewym i musimy traktować ich światłami albo klaksonem lub połączonymi obydwoma sygnałami świetlno-dźwiękowymi. Można w takim przypadku robić niebezpieczny manewr wyprzedzania takiego pojazdu prawym pasem, lecz musimy pilnie obserwować gagatka bo widząc nas może wtedy zacząć zjeżdżać na prawy pas zajeżdżając nam drogę. Ostrożności nigdy za wiele i zasada ograniczonego zaufania jest najważniejsza na drodze.

Podsumowując jazda po naszych trasach nie jest łatwa z masą tirów, traktorów, kombajnów, rowerzystów itp. Lecz pomimo, że nie jest łatwa jest dość przyjemna i nie nudna dzięki czemu trudniej jest nam zasnąć za kierownicą mając regularny zastrzyk adrenaliny.