Jeżdżąc po naszych kochanych polskich drogach często spotyka się nie-dzielnych kierowców jak to kiedyś jakieś przedszkolne dziecko rozszyfrowało tę nazwę. Mamy różne typy owych osobników: jeżdżący w nakryciach głowy, jadący na Jasia Fasole - czyli połykają kierownice pochyleni nad nią maksymalnie do przodu, i typowo polska "baba", która jadąc szuka czegoś w torebce, lusterko używa to przeglądania się itp.
Podczas moich doświadczeń jako kierowca miałem kilka bliskich rożnego stopnia spotkań z powyższymi elementami. Na szczęście zawsze udawało się wyjść z tego bezpiecznie, czasem było zabawnie, czasem leciały łacińskie słowa k..... i ch....; po prostu bywało różnie. Chciałbym przytoczyć kilka standardowych przykładów opartych na faktach, dla wyolbrzymienia powiem, że faktach autentycznych :)
Pierwszy częsty przypadek skrzyżowanie ze światłami. W tym przypadku mamy światła dla jadących prosto i w lewo. Kilka lat temu przed Bydgoszczą stałem na takich światłach jadąc prosto. Paliły się czerwone zarówno dla kierunku na wprost jak i w lewo. W pewnym momencie zapaliło się zielone dla jadących lewo lecz my nadal mieliśmy czerwone. pewien Kierowca płci męskiej stojący jako pierwszy na pasie na wprost nie był wybredny i mu wystarczyło te światło żeby sobie pojechać prosto.
Kilka dni temu miał miejsce podobny przypadek, tym razem z młodą kobietą która wjeżdżała na identyczne skrzyżowanie jadąc prosto. Z daleka było widać że czerwone pali się dla jadących w lewo a dla nas jadących na wprost była typowa polska zieleń. Jednak Pani zatrzymała się na skrzyżowaniu i wpatrywała się w te światła. I wtedy użyłem swojego klaksonu i podpowiedziałem, że "bardziej zielone nie będzie".
Często też jest tak że światła są nieczynne bo jest święto albo późna pora i tylko pulsują na pomarańczowo i wtedy zaczynają się komplikacje. I taka Pani stoi i patrzy się na nie, jest sama w samochodzie, więc nie ma kogo się zapytać. Patrząc na nią myślę, że zaraz weźmie telefon i stojąc na skrzyżowaniu zacznie dzwonić do męża pytając "Zbyszek o co chodzi z tymi światłami" Po prosty zagubiła się w mieście po raz kolejny...
Kolejny przypadek jazda na dwupasmówce. W moim aktualnym miejscu zamieszkania zielonej Górze jest ich sporo, maja z reguły ułatwiać poruszanie się. Problem zaczyna się z reguły wtedy gdy dojeżdżamy do ronda. Otóż prawy pas liczy sobie 5-6 razy więcej samochodów niż lewy i wcale wszyscy oni nie zjeżdżają pierwszym zjazdem, ba nawet drugim. Problem tkwi w tym jak już będą na wewnętrznym pasie rondo jak z niego zjechać. To, ze ktoś wybudował nam udogodnienia nie znaczy, ze są nam pomocne bo najpierw trzeba nas nauczyć z nich korzystać. Zapewne podobne rozterki przeżywali pierwsi ludzie którym oprócz wychodka za domem wybudowano toaletę w domu. Pewnie też łazili na zewnątrz a tam sporadycznie jak jakiś "światowy" gość się pojawił to korzystał z tego przybytku bez korków i kolejek.
Na szczęście na dwupasmówkach coraz rzadziej mamy typy, które pomimo wolnego prawego passa wleką się lewym i musimy traktować ich światłami albo klaksonem lub połączonymi obydwoma sygnałami świetlno-dźwiękowymi. Można w takim przypadku robić niebezpieczny manewr wyprzedzania takiego pojazdu prawym pasem, lecz musimy pilnie obserwować gagatka bo widząc nas może wtedy zacząć zjeżdżać na prawy pas zajeżdżając nam drogę. Ostrożności nigdy za wiele i zasada ograniczonego zaufania jest najważniejsza na drodze.
Podsumowując jazda po naszych trasach nie jest łatwa z masą tirów, traktorów, kombajnów, rowerzystów itp. Lecz pomimo, że nie jest łatwa jest dość przyjemna i nie nudna dzięki czemu trudniej jest nam zasnąć za kierownicą mając regularny zastrzyk adrenaliny.